Rak ślinianki podżuchwowej – trudności diagnostyczne i terapeutyczne
dr n. med. Izabela Olejniczak, dr n. med. Katarzyna Bojanowska-Poźniak, dr n. med. Marcin Mazerant, dr hab. n. med.
Magdalena Józefowicz-Korczyńska, prof. nadzw.
TEMAT NA CZASIE
PRAKTYKA
PERYSKOP
PO GODZINACH
TEMAT NA CZASIE
PRAKTYKA
PERYSKOP
PO GODZINACH
Eat shit! Billions of flies can’t be wrong to znane powiedzenie, które ironicznie nakłania nas do radosnej degustacji masy wydalniczej. Nie wolno dać wiary tej namowie, gdyż mimo wszystko przysmak much nie musi być naszym, a po drugie przewrotnie dowodzi, że nie wolno ulegać sile perswazji wywieranej przez miliardy owadów, i że choćby nawet i ich bilion ciamkał kupę z rozrzewnieniem, to swój rozum trzeba mieć.
Nie wiem, z kiedy datuje się to hasło, ale oto coś analogicznego widzimy w nagłówku prezentowanej dzisiaj reklamy amerykańskiej szczoteczki Pro-phy-lac-tic. Lecz czymże wobec miliardów much jest smętna garstka 17 tysięcy amerykańskich dentystów, którzy rzekomo polecają wspomnianą szczoteczkę (a wśród nich ponoć i Ty, drogi kliento-pacjencie)?! Nie wiem również, czy ktokolwiek jest w stanie dać wiarę twierdzeniu, że 17 tysiącom lekarzy chciało się bezinteresownie pisać listy do wytwórcy i wychwalać jego produkt. Reklama przytacza słowa jednego anonimowego dentysty z adnotacją, że gdyby ktoś był zainteresowany, zostanie mu przesłane nazwisko rzeczonego autora listu. Zakrawa to na kpinę, ale widocznie działa na naiwną wyobraźnię.
Pomysłodawcą szczoteczki Pro-phy-lac-tic był w roku 1891 nowojorski dentysta dr Rhein. Nazwa handlowa, obowiązkowo z trzema dywizami, została zastrzeżona w 1905 roku, a produkcją zajęła się firma Florence z Massachusetts. Szczoteczka miała wzięcie – między 1924 a 1933 rokiem sprzedano 75 milionów sztuk. Jak już kiedyś pisałem w jednym z Kącików, w języku angielskim prophylactic jako rzeczownik oznacza środek zapobiegawczy (profilaktyczny), ale również prezerwatywę. Ciekawe, ile zabawnych, żenujących nieporozumień miało miejsce w amerykańskich aptekach z powodu tej dwuznaczności?
Prezentowana tu reklama z połowy lat dwudziestych wylicza siedem zalet szczoteczki, które firma przypisuje sobie jako własne innowacje. Wśród nich niezwykle nowatorski pomysł zaznaczenia na szczoteczce miękkości świńskiego włosia, niewielkie wygięcie rączki oraz zawsze żółte pudełko, którego żółtość (???) ma gwarantować, że kupujemy produkt fabrycznie czysty, nietknięty żadną ręką od chwili opuszczenia sterylnie czystych pomieszczeń wytwórcy. Ale przede wszystkim firma chlubi się pomysłem zrobienia innowacyjnej dziurki w rączce i dołączenia stosownego haczyka (zwykłe metalowe badziewie), na którym szczoteczkę można powiesić w łazience. Zapewne ściany w tych łazienkach nie były zrobione z żelbetu ani wykafelkowane, więc haczyki można sobie było wkręcać do umętu. Wreszcie zadziwia informacja, że dla mężczyzn znajdziemy w ofercie „specjalną szczoteczkę z czterema rzędami [włosia]”. Nikt normalny nie wypowiedziałby dziś podobnego zdania z powodu godnej ubolewania niepoprawności politycznej. Sugeruje ono mianowicie, że mężczyźni mają inne zęby niż kobiety, co przynajmniej z punktu widzenia ich szczotkowania jest wierutną bzdurą.
Reprodukcje ze zbiorów autora.
dr n. med. Izabela Olejniczak, dr n. med. Katarzyna Bojanowska-Poźniak, dr n. med. Marcin Mazerant, dr hab. n. med.
Magdalena Józefowicz-Korczyńska, prof. nadzw.
dr n. med. Grzegorz Mazur, dr hab. n. med. Magdalena Józefowicz-Korczyńska, prof. nadzw.