Bruksela to relatywnie niewielka aglomeracja (1,1 mln mieszk.), a jej eksplorowanie można w zasadzie ograniczyć do tzw. Małego Ringu w obrębie średniowiecznych murów obronnych. Swoją drogą poza Ring, w pewne rejony takich dzielnic, jak Saint-Josse, Schaerbeek czy Anderlecht, lepiej w ogóle się nie zapuszczać, zwłaszcza po zmroku.
Sercem miasta od siedmiu wieków pozostaje Grand-Place, pięciokąt zabudowany gmachami, które do dziś zaświadczają o ekonomicznej potędze miasta. Co ciekawe, wiele z nich to nie siedziby rodów arystokratycznych, ale potężnych niegdyś cechów rzemieślników. Bogato zdobione fasady budowli ze złoconymi ornamentami tworzą spójną zabudowę placu, a nad całym kompleksem góruje 96-metrowa wieża ratusza (fr. Hôtel de Ville). Późnogotycka (1402–1420) budowla o koronkowej dekoracji rzeźbiarskiej zdaje się przeczyć naszym wyobrażaniom o surowości średniowiecza. Ratusz to jedna z nielicznych budowli, które przetrwały oblężenie wojsk Ludwika XIV w 1695 r. – prawie cała zabudowa rynku wraz z dużą częścią tkanki miasta legła wówczas w gruzach. Zainteresowanym dziejami miasta można polecić wizytę w Muzeum Historii Brukseli (Maison du Roi, naprzeciw ratusza; wstęp 2–4 €). Warto wspomnieć, że co roku, przez kilka letnich dni, płytę placu ożywia misterna kompozycja z żywych kwiatów – w 2014 roku był to gigantyczny (77 × 24 m) turecki dywan, ułożony z prawie miliona begonii. W pobliżu Grand-Place warto przespacerować się Galeriami św. Huberta. Pochodzące z połowy XIX w. kryte pasaże handlowe straciły nieco z dawnego blasku, ale wciąż kuszą eleganckimi witrynami sklepów i – w nie mniejszym stopniu – piękną architekturą, wzorowaną na włoskim renesansie.
Spacerując tą częścią starówki najlepiej odłożyć przewodnik i podążać za tłumem. W ten sposób trafimy na kameralne, żywcem wyjęte z prowincjonalnego miasteczka placyki ocienione kasztanowcami, ze skupiającymi uwagę tłumu grajkami czy kuglarzami. Na staromiejskich uliczkach, którymi trudno się przecisnąć ze względu na mnogość ogródków restauracyjnych, dojdziemy do wniosku, że podstawowym zajęciem Belgów jest jedzenie, a ulubionym daniem podawane jako przystawka małże (porcja od 10 €)… Nie należy przy tym zapominać, że Belgia dała światu kilkaset gatunków piwa (do najbardziej cenionych należą Westvleteren, Struise Pannepot i Rochefort) oraz brukselkę, uprawianą tu od XIII w. Z tutejszą kuchnią utożsamiana jest cykoria (nigdzie indziej nie jest spożywana tak powszechnie), stąd pochodzą gofry (nieco rozczarowujące, ze względu na ciężkie ciasto) oraz frytki, grubo cięte i najczęściej podawane z sosem majonezowym. Tu także – nieco ponad 100 lat temu – stworzono pierwsze praliny, a liczne salony brukselskich chocolatierów, oferujące najbardziej wyszukane i luksusowe wyroby, przyciągają uwagę bardziej niż jakiekolwiek inne sklepy.
Cenną gotycką budowlą jest wzniesiona na wzgórzu Treurenberg (wschodnia część starówki) katedra św. Michała i św. Guduli (XIII-XVI w.) – pełna harmonii i elegancji budowla wyraźnie nawiązująca do architektury francuskich katedr tej epoki. W świątyni znajdują się nagrobki książąt Brabancji, a i współcześnie odbywają się tu królewskie śluby i pogrzeby. Blisko stąd też do oficjalnej siedziby belgijskich monarchów – majestatycznej budowli w stylu neoklasycyzmu (pałac królewski w okresie letnim można bezpłatnie zwiedzać). Warto dodać, że w kraju od lat zagrożonym rozpadem, ciesząca się ogromną sympatią poddanych (85% poparcie) para królewska Filip i Matylda (córka hrabianki Anny Komorowskiej), zdaje się być najważniejszym ogniwem łączącym niderlandzkojęzyczną Flandrię i frankofońską Walonię.
W pobliżu – ja mawiają Belgowie – dzielnicy królewskiej (quartier royal) warto odwiedzić Belgijskie Muzeum Sztuk Pięknych, zwłaszcza Galerię Dawnych Mistrzów ze znakomitą kolekcją prac m.in. Rubensa, Rembrandta, van Dycka, Memlinga, Boscha i Bruegela (wstęp 2–8 €). Ci zaś, którzy preferują sztukę mniej akademicką, powinni udać się do Muzeum René Magritte’a (2–8 €), znakomitego belgijskiego surrealisty.
Położona na narożniku dwóch uliczek w pobliżu Grand-Place figurka siusiającego chłopca – Manneken Pis – jest dowodem na to, jak „z niczego” tworzy się słynną atrakcję turystyczną. Niepozorna (61 cm) brązowa figurka z 1619 r. upamiętnia nieznanego z imienia malca, który na swój sposób „przywitał” oblegających Brukselę najeźdźców. Dziś niemal każda delegacja zagraniczna odwiedzająca Brukselę przywozi malcowi stroje W ostatnich latach w mieście wzniesiono także pomniki …Siusiającej Dziewczynki i Siusiającego Psa.
Znanym obiektem jest położone w północnej części miasta Atomium –
Jeżeli zamierzamy spędzić w Brukseli kilka dni, warto wybrać się poza stolicę. Zależnie od preferencji, na cel całodniowej wycieczki można wybrać jedno z miast-pereł architektury średniowiecznej (Brugia, Gandawa, Antwerpia) lub nadmorską Ostendę. Podróżując w kilka osób, najkorzystniej jest kupić w automacie na dworcu kolejowym kartę Rail Pass za 76 €, uprawniającą do 10 przejazdów na dowolnej trasie w granicach Belgii.
Przydatne adresy:
www.wizzair.pl, www.ryanair.com (lot),
www.charleroi-airport.com (shuttle bus z Charleroi)
www.trivago.pl, www.booking.com (nocleg)