Rehabilitacja pacjentów z erozją zębów – aspekt funkcjonalny i estetyczny
dr hab. n. med. Jan K. Pietruski, prof. dr hab. n. med. Małgorzata D. Pietruska
MISTRZOWIE STOMATOLOGII
PRAKTYKA
PERYSKOP
PO GODZINACH
MISTRZOWIE STOMATOLOGII
PRAKTYKA
PERYSKOP
PO GODZINACH
Zbieractwo – przepraszam – kolekcjonerstwo, to cholerna rzecz. To forma zachowań kompulsywno-natrętnych z całym spektrum działań typowych dla uzależnień.
Pierwsza książka Tove Jansson o Muminkach – „Opowiadania z Doliny Muminków” (1948) ukazała się w Polsce w roku 1964. Jednym z jej bohaterów jest niejaki Gapinder z rodziny Paszczaków, osobnik zapewne płci męskiej noszący suknię do ziemi i przypominający zakonnika. Uzależnił się od zbierania znaczków pocztowych, a poznajemy go już na samym początku książki, kiedy zalany łzami opowiada Muminkowi, że spotkała go tragedia polegająca na zgromadzeniu wszystkich znaczków świata – jego kolekcja jest kompletna, a tym samym Gapinder stracił cel i sens życia. Po odrzuceniu opcji zbierania guzików od spodni, co sugerowała Panna Migotka, idąc za namową Ryjka, podjął z zapałem zbieranie okazów botanicznych.
Gapinder oczywiście był w błędzie, gdyż jego „króliczka” nie da się dogonić – zbieractwo znaczków pocztowych, dawniej zwanych markami, ma charakter otwarty, czyli nieskończony. Wszystkie poczty świata nie ustają w znoju dodrukowywania nowych, nikomu niepotrzebnych ząbkowanych papierków tylko po to, żeby bez skrupułów doić kasę z milionów gapinderów uzależnionych od ich zbierania, nie dając chwili wytchnienia na otrząśnięcie się z nałogu, opamiętanie i zrozumienie bezsensu tej oszukańczej gry. Z dumą przyznaję, że udało mi się przejrzeć tę nikczemną taktykę już w wieku lat piętnastu.
Zbieractwo zamknięte ma dużo większy sens (sam się sobie dziwię, że słowo „sens” w ogóle przechodzi mi przez gardło w tym kontekście), a polega na gromadzeniu obiektów, których na szczęście już nie przybywa, bo dotyczą zamkniętego okresu historycznego. Słyszałem o osobniku, który zebrał 20 000 banknotów o nominale 100 zł z Waryńskim, co jest dobrym punktem wyjścia do dyskusji o sensie zbieractwa. Ale można na przykład zbierać tuby past do zębów z PRL-u (bardzo trudne) lub coś mało materialnego, ale za to bardzo materialistycznego, jak przemówienia towarzysza Gomułki (wygłosił ich dużo, w charakterystyczny sposób kiwając się na mównicy, ale szczęśliwie jest to zbiór ostatecznie zamknięty). A na poważnie, dobrym przykładem zbieractwa zamkniętego jest kolekcjonowanie notgeldów.
Notgeld, czyli „pieniądz na czas potrzeby” (ang. emergency necessity money) to niemiecka nazwa prowizorycznego pieniądza zastępczego. Pieniądz ten nie był emitowany przez niemiecki bank centralny, lecz najczęściej przez lokalne gminy i miał rozwiązać brak pieniądza monetarnego o niskich nominałach od wybuchu pierwszej wojny światowej do reformy monetarnej w 1924 roku. Pojawiły się dziesiątki tysięcy bonów i notgeldów, w praktyce niewielkich papierków z kolorowymi obrazkami, najczęściej o niskich nominałach: 50-feningowych oraz 1- i 2-markowych.
Zbieracze notgeldów zazwyczaj zawężają się tematycznie i tak na przykład dość popularne w Polsce jest zbieranie notgeldów emitowanych w miastach, które obecnie leżą w granicach naszej państwowości, np. Kudowa-Zdrój w powiecie kłodzkim (niem. Bad Kudowa; patrz reprodukcja). Można też zbierać notgeldy, które graficznie korzystały z metody wycinanki z czarnego papieru – te głównie wydawano w seriach opowiadających historyjki z niemieckiego folkloru, jak na przykład notgeld emitowany przez miasto uzdrowiskowe Bad Schmiedeberg koło Wittenbergi (nie mylić z Kowarami w powiecie jeleniogórskim – niem. Schmiedeberg). Innym ciekawym przykładem jest seria o psach przewodnikach niewidomych weteranów emitowana przez miasto Oldenburg w Dolnej Saksonii. Można też zbierać notgeldy tematyczne, na przykład z wizerunkiem sowy, a jest ich podobno aż trzydzieści siedem.
Ja osobiście doradzam zainteresowanie notgeldami o tematyce stomatologicznej, co jest przykładem zbieractwa arcyzamkniętego, gdyż istnieje tylko jeden. Doczekał się nawet publikacji naukowej autorstwa niejakiego B. Z. Swansona w „Bulletin of the History of Dentistry” (1982) pod mało frapującym tytułem „A dental notgeld note”.
Ten unikalny notgeld został wydany przez miasto Hanower (stolica Dolnej Saksonii) w 1922 roku i miał nominał dwóch marek. W rzeczywistości był poświęcony osobie doktora Johanna Andreasa Eisenbartha (1663-1727), niemieckiego chirurga z Bawarii, okulisty i balwierza, który specjalizował się w leczeniu katarakt i składaniu połamanych kości. Nie ukończył studiów medycznych, ale uważano go za utalentowanego chirurga. Objeżdżał kraj z grupą kuglarzy i muzykantów i wykonywał rozmaite czynności medyczne ku uciesze gawiedzi, a rozrywka była tym większa, im głośniej wydzierał się operowany. Eisenbarth zaprojektował różne instrumenty medyczne i produkował specyfiki według własnych receptur. Około roku 1800 powstała popularna w Niemczech piosenka „Ich bin der Doktor Eisenbarth” (Nazywam się Doktor Eisenbarth), co widzimy na awersie prezentowanego tu notgelda wraz z informacją, że został pochowany w krypcie kościoła św. Idziego (Sankt Aegidien) w Hanowerze. Zmarł w wyniku udaru, co było niewątpliwym wybawieniem od cierpień, jakich doznawał, chorując na zaawansowaną podagrę.
Na rewersie wesoły doktor E. dziabie w zębie jakiegoś nieszczęśnika w sposób nieodbiegający od kilkusetletnich praktyk ekstrakcyjnych – metodą ręczno-nożną. Opium natomiast z jakiegoś powodu spożył myśliwy z halabardą.
Reprodukcje ze zbiorów autora.
dr hab. n. med. Jan K. Pietruski, prof. dr hab. n. med. Małgorzata D. Pietruska
dr hab. n. med. Jan K. Pietruski, prof. dr hab. n. med. Małgorzata D. Pietruska